Astrologia oficjalnie opiera się na astronomii i matematyce, trudno więc znaleźć podmurówkę, która lepiej legitymizowałaby system trudnych do naukowej weryfikacji zasad i zależności interpretacyjnych. Faktycznie ten naukowy fundament bez większych emocji można uznać za budowlaną fuszerkę, grożącą zawaleniem się astrologicznej chaty prosto na głowy mieszkańców, zupełnie nieświadomych istniejącego nieporozumienia.
Każdemu, kto nie waha się przedstawiać jako profesjonalny astrolog powinien być znany fakt z historii astrologii, że gdzieś ok. 500 r. p.n.e. w starożytnej Mezopotamii, na potrzeby astrologii tamtego regionu geograficznego, podzielono ekliptykę słoneczną, czyli drogę pozornego ruchu Słońca po niebie, na 12 równych części, każda po 30 stopni kątowych. W tamtym czasach punkt Barana, czyli początek tego podziału, zwany punktem równonocy wiosennej, znajdował się w gwiazdozbiorze Barana i stąd wziął swoją nazwę. Faktem jest również to, że wskutek astronomicznie zaobserwowanego i fizycznie opisanego zjawiska precesji osi Ziemi, dochodzi do powolnego z naszej perspektywy, optycznego przemieszczania się całego zodiaku z prędkością 1 stopnia kątowego na 72 lata.
Co z tego wynika dla astrologii? Jest to dla niej śmiertelny cios, jeśli za oręż w walce ze swoimi krytykami wybrała sobie astronomię i matematykę. We współczesnych nam czasach Słońce przekraczając 21 marca punkt równonocy wiosennej, znajduje się dopiero na początku drogi przez gwiazdozbiór Ryb, a niestety, używana przez nas astrologia niezmiennie bazuje na „zdjęciu nieba” zrobionym 2,5 tysiąca lat temu. Jeśli nie chcemy być na bakier z astronomią i matematyką, musimy obecnie przekręcić nasze horoskopy o jeden znak zodiaku do tyłu, czyli cofnąć Słońce, Księżyc i wszystkie planety o ponad 30 stopni kątowych. Zatem zodiakalne Barany faktycznie są Rybami, Byki – Baranami, Bliźnięta – Bykami, itd.
Jakby tego było mało, podział dokonany u zarania astrologii naszego regionu kulturowego pominął jeden gwiazdozbiór, zwany Wężownikiem. W astrologii ekliptyka została podzielona na 12 równych części zodiakalnych, natomiast faktycznie w astronomii sferycznej ekliptyka przecina nierówno 13 gwiazdozbiorów zodiakalnych. Gdybyśmy byli wierni temu co „wisi” nad naszymi głowami, to mielibyśmy horoskopy z nierównymi trzynastoma znakami zodiaku i planetami w zupełnie innych miejscach, niż te, wyznaczone przez obowiązujące reguły obliczania horoskopów.
Jeśli wyrzucimy precz niefortunne znaki zodiaku, z całą gamą zależności interpretacyjnych, w postaci wyniesień, upadków, władztw i wygnań planet, to zostaną nam jeszcze do interpretacji domy horoskopowe i aspekty między planetami. Niestety, te pierwsze z racji symbolicznego i genetycznego związku z dwunastoma znakami zodiaku również nie są w stanie obronić swojej racjonalności. Za naukowe podstawy astrologii możemy zatem uznać wyłącznie aspekty planet, rozpatrywane z astronomicznej perspektywy naszej Ziemi. No dobrze, ale fizyka wyklucza jakiekolwiek oddziaływanie na takie kosmiczne odległości. Możemy mówić o wpływie Słońca i Księżyca na życie na Ziemi, ale co z domniemanym wpływem planet? W żaden naukowy sposób nie można tego dowieść, tutaj kończy się fizyka, astronomia i matematyka, a zaczyna metafizyka i symbolika. Astrologia nie ma naukowych podstaw, tak samo, jak nie ma ich wiara w Boga. Skoro modlitwy do wszechmogącego mogą być usankcjonowane przez cywilizowane państwo, to zainteresowania astrologiczne też nie powinny wydawać się czymś dziwnym. To inna drużyna, ale te same igrzyska.
Dlaczego mimo to, horoskopy urodzeniowe nam się sprawdzają, a prognoza astrologiczna okazuje się niezwykle trafna? Symbolika astrologiczna jest niezwykle elastyczna, nawet biorąc pod uwagę tylko aspekty planet mamy, ogromne pole do popisu w dowolności interpretacyjnej. Psychologia mówi wprost, o naszej wybiórczej percepcji w przypadku oddziaływania na naszą świadomość sztuk dywinacyjnych, przytaczając m.in. Efekt Forera, czy tzw. Zimny Odczyt.
Jak przebiega proces interpretacji horoskopu? Załóżmy, że wbrew powszechnej opinii, ludzie parający się astrologią nie wyróżniają się z ogółu niczym szczególnym. Dysponują wiedzą o społeczeństwie, posiadają własne doświadczenie życiowe. Dodatkowo znają symbolikę astrologiczną, przeważnie znają podstawy psychologii.
Astrolog musi mieć podstawowe informacje wyjściowe, dotyczące analizowanej osoby - płeć, wykształcenie, czy pochodzenie. Bez znajomości tych danych nie stworzy sensownie brzmiącego horoskopu. Musi na czymś oprzeć swoją astrologiczną improwizację, stosuje wyłącznie wiedzę życiową, świadomie i podświadomie ubierając ją dla siebie, lub właściciela horoskopu w powabną symbolikę astrologiczną. Jest lepszym, lub gorszym psychologiem, nikim innym. Dowodem działania tego mechanizmu interpretacyjnego jest różnica pomiędzy horoskopem autorskim i komputerowym. Horoskop autorski brzmi sensownie, bo astrolog ubrał go w swój subiektywizm, nagiął, choćby podświadomie, symbolikę astrologiczną, do zwykłego doświadczenia życiowego, oraz zabarwił swoim aktualnym samopoczuciem. Horoskop autorski jest szyty na miarę, osoba interpretująca wybiera z symboliki astrologicznej tylko te elementy, które mają szansę sprawdzenia się w życiowej sytuacji właściciela horoskopu. Horoskop komputerowy jest obiektywnym zestawieniem interpretacji poszczególnych elementów horoskopu i dlatego zwykle nie wskazuje nic konkretnego, opisy często kolidują ze sobą, ponieważ program komputerowy nie ma ludzkiej podświadomości, nie jest obarczony ułomnościami ludzkiego umysłu w postaci autosugestii, projekcji własnych problemów, czy priorytetu udowodnienia własnych racji.
Z tej perspektywy doskonale widać, że astrologia nie różni się od jakiejkolwiek innej techniki wróżenia – opiera się na abstrakcyjnych i symbolicznych pojęciach, które są inspiracją do systematyzowania faktów pochodzących ze zwykłego doświadczenia życiowego. Astrologia nie jest „astro” ponieważ nie ma żadnych podstaw naukowych i fakty astronomiczno – fizyczne nie mają tu zastosowania, natomiast „logią” jest tylko w zakresie wiedzy dostępnej i zrozumiałej dla przeciętnego człowieka. W takim ujęciu nie możemy mówić dosłownie o "interpretacji horoskopu", ponieważ horoskop nie zawiera żadnych racjonalnych danych. Wykres horoskopu nie ma absolutnie żadnego znaczenia poza zainspirowaniem umysłu osoby interpretującej, dlatego może być dowolny, jest wytworem ludzkiej fantazji, a nie rozumu. Symbolika astrologiczna jest na tyle bogata i wieloznaczna, że będziemy pasowali do każdego horoskopu, zawodowy astrolog już się o to postara - taka jest jego rola.
Jeśli dotychczas stosowaliśmy astrologię także we własnym życiu to powinniśmy w końcu zdać sobie sprawę z tego, że znamy swoje wady, czy zalety nie z horoskopu, tylko z własnego doświadczenia, a w horoskopie je tylko kompilujemy i konfirmujemy, wybieramy z bogatego zestawu symboli i jesteśmy zdumieni, że horoskop tak dobrze się sprawdza. Nie odnajdujemy w układach astrologicznych swoich cech osobowości, tylko sami je tworzymy, obrazujemy za pomocą horoskopu to, co wiemy o sobie, lub to, co dopiero u siebie podejrzewamy. "Interpretacja" własnego horoskopu jest dobrym autotestem psychologicznym, obrazuje aktualny stan naszego umysłu i samopoczucia. Przeważnie będziemy widzieli negatywy, bo będąc w pozytywnym nastroju, nie poczujemy potrzeby zaglądania do horoskopu - to są proste mechanizmy psychologiczne, a nie astrologiczne Gdy dodamy do tego abstrakcję podstaw astrologii, to może w końcu zrozumiemy groteskę tej „królewskiej wiedzy” oraz to, jak bardzo do tej pory ograniczała nas w naszych życiowych decyzjach i działaniach.
Zapraszam do dyskusji. Moja asystentka Lucyna dołączy za chwilę ważne linki. Lucyno, prosimy :)
|