Pieniądze

Panto 2001 rok.

Były dwie rzeczy, które przeszło dziewięć miesięcy temu (grudzień 2003) pomogły mi pójść do ówczesnego pracodawcy i po trzech latach pracy w agencji reklamowej powiedzieć, że rezygnuję. Pierwszą z nich był buddyzm zen, którego praktykowanie nauczyło mnie spokoju oraz wyzbyło lęku przed zmianą. Drugą była astrologia, której tradycyjne reguły zastosowane do mojego horoskopu stwierdzały, że mój "status mineral" jest na tyle wysoki, że nie muszę się martwić o środki finansowe. [Panto]

Trudno powiedzieć, abym wtedy za tę prognozę dał sobie rękę uciąć. Moja decyzja była trochę na przekór. Myślałem wtedy, że jeżeli astrologia działa, to będzie dobrze, jeżeli nie, to przynajmniej będę mógł zweryfikować reguły astrologiczne. Zakończenie pracy stało się początkiem wielkiego eksperymentu na moim życiu, który trwa do dzisiaj.

Okazało się, że przez te kilka miesięcy, podczas których nie pracowałem i nie podejmowałem żadnych działań, które prowadziłyby do zdobycia pieniędzy, w mojej lewej kieszeni zawsze znajdowały się jakieś pieniądze. Za każdym razem, kiedy do niej sięgałem i znajdowałem w niej banknoty lub monety, uśmiechałem się w duchu myśląc, że astrologia jednak działa, że mimo braku stałej pracy cała rzeczywistość jest tak zorganizowana, że dostarcza mi środków finansowych na życie, środków, o które nie muszę się wcale starać. Nie było tak, że te pieniądze znajdowały się w jakiś magiczny sposób. Po prostu dostawałem różne zlecenia — a to strona internetowa, a to jakaś gazetka, a to jakiś horoskop. Jednak należy mieć na uwadze, że nie wykonywałem, żadnych działań, które w jakikolwiek sposób prowadziłyby do zdobycia tych zleceń.

Fakt zdobywania pieniędzy, o które wcale się nie staram, jest potwierdzeniem nie tylko astrologii. Gdy o tym myślę od razu nasuwają mi się słowa Chrystusa, który w kazaniu na górze mówił:

“Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one?” [Mt 6, 35-36]

Podobne przesłanie niosą za sobą słowa stoika Epikteta, który twierdzi:

“Z wszyystkich rzeczy jedne są od nas zależne, drugie zaś niezależne. Zależne są od nas: sądy, popędy, pragnienia, odrazy i jednym słowem - to wszystko, co jest naszym dziełem. Niezależne natomiast są od nas: ciało, mienie, sława, godność i jednym słowem - to wszystko, co nie jest naszym dziełem.” [Epiktet, Encheiridion]

Nie ukrywam, że dalej jestem cholernie ciekaw czy rzeczywiście tak jest. Przecież istnieje taka możliwość, że te wszystkie zlecenia, które otrzymywałem, są jedynie jakimś przypadkiem, jakimś zbiegiem okoliczności. Być może te przypadki doprowadzą mnie w końcu do wyrobienia sobie obrazu rzeczywistości, który będzie obrazem nieprawdziwym.

Przypomina to sytuację z filmu “Przełamując fale” gdzie główna bohaterka pochodząca z bardzo purytańskiej rodziny wychodzi za mąż za pracownika szybu wiertniczego. Po miesiącu miodowym mężczyzna wraca do pracy i ulega wypadkowi, w wyniku którego zostaje sparaliżowany. Po jakimś czasie, podczas którego jest na stałe przytwierdzony do łóżka, namawia żonę do zdrady. Twierdzi, że każdy stosunek seksualny, który jego żona odbędzie z innym mężczyzną, będzie podtrzymywał go przy życiu. Żona niechętnie zgadza się na to. Doprowadza ją to w końcu do prostytuowania się. Stan zdrowia męża jest raz lepszy, raz gorszy, ale za każdym razem, kiedy ona oddaje się innemu mężczyźnie dochodzi do niej informacja zwrotna, że z mężem jest lepiej. Gdy o tym myślę nasuwa mi się pytanie: czy istnieje faktycznie związek przyczynowo-skutkowy między jej prostytuowaniem się a stanem zdrowia? A może to wszystko jest tylko zbiegiem okoliczności, który doprowadza ją w końcu do wyrobienia sobie fałszywego obrazu rzeczywistości.

Panto

Warszawa, 15.12.03 08:48

UWAGA: Autor tekstu ostrzega, że nie bierze odpowiedzialności za jakiekolwiek złe wykorzystanie przez czytelnika metody przedstawionej w powyższym tekście...

 


 

To musiała być wiosna 2001. Pracowałem wtedy przed komputerem w agencji reklamowej. Zdjęcie robił kolega z pracy Marcin Trojanowski: www.trojanowski.art.pl.

Panto 2001 rok.