Witaj
> Panie Tomaszu, skąd Pan wie że działa?
Akurat tekst, który cytujesz, ma tytuł 'Widzenie', więc mogę powiedzieć, że wiedza w nim zawarta pochodzi z objawienia/wglądu. Rozumiem, że to może brzmieć trochę dziwnie, ale na swoje usprawiedliwienie odwołam się do astrologii wedyjskiej, która – w odróżnieniu od astrologii zachodniej – nie ma najmniejszego problemu by twierdzić, że jest wiedzą objawioną.
Tak, czy inaczej – to, o czym piszesz, jest mi w obecnym czasie bardzo bliskie. Patrzę na tych wszystkich astrologów, robię im zdjęcia, przysłuchuję się uważnie temu, co mówią, zadaję pytania. Zauważyłem, że jakiegoś czasu jestem bardziej zainteresowany astrologami jako ludźmi, a nie wiedzą, którą mają do przekazania. Robię przy tym takie nieme założenie, że gdyby ich poglądy spełniały kryteria naukowości, to już dawno wykładane byłyby na uniwersytetach, a przecież tak nie jest, a dzieje się tak nie ze względu na jakiś spisek, tylko dlatego, że zdaniami naukowymi – w myśl współczesnych kryteriów – po prostu nie są.
> "mam nadzieję" że działa, "chciałbym, zeby działało"
Taka myśl do mnie od jakiegoś czasu przychodzi – widzę 50-60 letniego astrologa, który potrafi zarabiać jedynie robieniem horoskopów i uczeniem astrologii, co robił przez całe życie. Widzę, jak przychodzi do niego wielki kryzys i zwątpienie w działanie astrologii. Astrolog nic innego nie potrafi robić, nie ma żadnego innego fachu w ręku i dlatego, by móc utrzymać rodzinę, jest skazany na przekazywanie wiedzy, w którą już nie wierzy. To straszna wizja, którą staram się przywoływać każdemu, kto w młodym wieku chce zostać astrologiem. Mówię, że
w przypadku flirtowania z niewierną kochanką, jaką jest astrologia, trzeba koniecznie starać się mieć jeszcze inny fach w ręku, by nigdy nie miała miejsca sytuacja, jaką opisałem powyżej.
> nie daj Boże "zbiorowa imaginacja".
To również brałem, biorę i pewnie będę brał pod uwagę. Wiesz, momentami starałem się definiować astrologię jako chorobę psychiczną. Niedawno dowiedziałem się, że w tym podejściu nie jestem osamotniony, gdyż ktoś kiedyś już tak twierdził:
The philosopher/physician Maimonides (1135-1204) in his Responsa I, said, “Astrology is not a science; it is a disease.” - czyli "
astrologia nie jest nauką, tylko chorobą." Źródło:
www.randi.org/encyclopedia/astrology.html
> szukam systemu, klucza wg którego "działa świat" coś czemu można dać wiarę bo poparte jest dowodami.
Wiara i wiedza to dwie różne rzeczy. Jedną z najlepszych definicji wiary znalazłem w 11. rozdziale Listu do Hebrajczyków, gdzie możemy przeczytać:
Wiara zaś jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy. Polecam cały rozdział z tego listu.
Augustyn, z którym się dość silnie utożsamiam, w pewnym momencie swego życia odrzucił astrologię. Jego imię przywołuję tu dlatego, że jest on autorem stwierdzenia
uwierz abyś zrozumiał, co odnosił do poznania Boga, a co moim zdaniem można śmiało odnieść również do astrologii.
> Bo niby jak można sprawdzić - zweryfikować wpływ tej planety na człowieka?
Ostatnio przyglądam się Saturnowi, który znajduje się w okolicach punktu równonocy jesiennej. (
www.astrolabium.pl/forum/28-astrologia-k...ocy-i-przesilen#7412). Tak sobie myślałem, że skoro przebywanie Słońca w tym miejscu ma tak silny wpływ na życie na ziemi, to Saturn, który się tam aktualnie znajduje, musi mieć mieć wpływ podobny, jeżeli nie większy. Taka myśl do mnie przyszła, że ten ostatni wybuch wulkanu, który sparaliżował ruch samolotów, musi mieć z tym Saturnem jakiś związek. Potem przyszła do mnie informacja, że przyjaciel, który wyjechał do Indii, musiał przedłużyć sobie wakacje o 2 tygodnie, bo z racji wybuchu wulkanu odwołali wszelkie loty. Wrzuciłem sobie jego horoskop, nałożyłem tranzyty, przez Ascendent tranzytuje mu Saturn, zrobiłem wielkie wow... Oczywiście to żaden dowód w rozumieniu naukowym, ale traktuję to jako jedną z kolejnych historii, które gdzieś tam potwierdzają mi to, że pasja, której poświęciłem już pół życia ma jakiś sens.
> Jak są dowody, że to wszystko naprawde funkcjonuje, a nie stanowi wierzeń co do których człowiek stworzył literaturę?
Ładne, bardzo ładne z tym tworzeniem literatury. Widzisz, ja od jakiegoś czasu w duchu się śmieję z tych, którzy uprawiają – tzw. naukową astrologię. Coraz częściej łapię się na tym, że dla mnie
astrologia jest konwencją mentalną. To bardzo wyraźnie widać w przypadku znaczeń, jakie nadaje się znakom zodiaku. Bo to, że Mars jest czerwony i kojarzy się z krwią, to ok, ale dlaczego ma władać Baranem i Skorpionem? Nic innego oprócz konwencji mentalnej, z jaką spotkałem się u Ptolemeusza, a która jest powtarzana przez innych, nie przychodzi mi do głowy.
***
Tyle jeśli chodzi o moje luźne przemyślenia do bardzo ważnych pytań, które stawiasz, a które są mi dość bliskie.
Na koniec jeszcze jedna uwaga. Astrologia działała mi najlepiej nie w momentach, gdy starałem się stworzyć jej teoretyczne podwaliny, ale w momentach, gdy nie widząc kogoś na oczy dostawałem od niego datę, godzinę i miejsce i na tej podstawie miałem coś tej osobie powiedzieć. Okazuje się, że w takich przypadkach tzw. potwierdzeń na funkcjonowanie systemu jest mnóstwo. Oczywiście biorę to pod uwagę, że to nie system działał, ale jakieś tam moje wrodzone predyspozycje, które dzięki astrologii zostają pobudzone. Choć kto wie, może po prostu stosowałem tzw. zimny odczyt (
pl.wikipedia.org/wiki/Zimny_odczyt)?
Pozdrawiam
Tomasz