Z bezczasowym czasem mamy do czynienia wówczas gdy dochodzi do rozbicia linearnej ciągłości czasu - fragmentaryzacji chronologii oraz przełączeń pomiędzy jej fragmentami. Bezczasowy czas jest typowym sposobem odczuwania czasu w epoce komputerów, które wprawiają niejako użytkownika w subiektywnie doznawaną "wieczną teraźniejszość". Takie pojmowanie czasu zastępuje doświadczanie cykliczności czasu, typowe dla społeczeństw pierwotnych, i doświadczanie linearności czasu - typowe dla kultury nowożytnoeuropejskiej.
* Koncepcja wiecznego powrotu w myśli wczesnochrześcijańskiej, Monografie FNP, Wrocław 2001.
* Apokatastaza Grzegorza z Nyssy. Tło, źródła, kształt koncepcji, WAM, Kraków 2008.
Ta ostatnia książka ma następujący opis:
Teoria apokatastazy - "wiecznego powrotu", przywrócenia pierwotnego, idealnego stanu rzeczywistości, po raz pierwszy pojawia się u jońskich filozofów natury, Heraklita i Empedoklesa, a za pośrednictwem filozofii greckiej z czasem zostaje przeniesiona również na grunt myśli chrześcijańskiej. W eschatologii chrześcijańskiej jest ona teorią uniwersalnego zakresu zbawienia, koncepcją powrotu wszystkich istot ludzkich do stanu sprzed upadku pierwszych ludzi. W spójny system myślowy ujął ją po raz pierwszy Orygenes w III wieku, a w sposób znaczący rozwinął Grzegorz z Nyssy w wieku IV. Teoria apokatastazy jako niezgodna z ortodoksją Kościoła została odrzucona przez II Sobór Konstantynopolitański w 553 r., jednak do dzisiaj jej wątki i różne postaci można odnaleźć u myślicieli chrześcijańskich różnych tradycji - protestanckiej, prawosławnej, katolickiej.
Orygenes twierdzi, że świat jest wieczny, w tym sensie przynajmniej, iż istnieje nieustanne następstwo światów. Ale wówczas powinno mieć także miejsce nieokreślone następstwo upadków i napraw. Orygenes musiał popaść w trudności z chrześcijańską ortodoksją w obydwu wypadkach i każdy, kto go czyta w wiernie przez św. Hieronima przełożonych fragmentach, łatwo może to zauważyć. Jedynie św. Augustyn byłby w stanie wchłonąć taką dawkę neoplatonizmu bez szkody dla chrześcijańskiej ortodoksji. Hieronim wszakże nie tłumaczyłby dzieła O zasadach, gdyby nie był przekonany o jego wartości; św. Bernard z Clairvaux nie cytowałby Orygenesa w swoich homiliach na temat Pieśni nad Pieśniami, gdyby nie widział w nim mistrza życia duchowego. Wszyscy interpretatorzy Orygenesa jednomyślnie przyznają, że nie miał on racji; ale również jednomyślnie twierdzą, że był wielki.
E. Gilson, Historia filozofii chrześcijańskiej w wiekach średnich, Pax, Warszawa 1981
lula322 napisał: ...
Witaj Paulo Lulo z Północy! Już zacząłem się martwić o Ciebie i miałem pisać maila. Brakowało mi Twojej inspirującej mnie wiedzy. A, no i spóźniony prezent na dzień kobiet:
Wieczny powrót w Nieznośnej lekkości bytu 14 lat(a) temu
lula322 napisała: O idei wiecznego powrotu pisał Kundera w Nieznośnej lekkości bytu
Wielkie dzięki za info. Znalazłem coś takiego:
Idea wiecznego powrotu ma w sobie coś tajemniczego. Przy jej pomocy Nietzsche wprowadził w
zakłopotanie większość filozofów: pomyśleć, że wszystko, cośmy raz przeżyli, miałoby się kiedyś
powtórzyć i to powtórzenie powtarzałoby się w nieskończoność! Cóż oznacza ta przedziwna hipoteza?
Mit wiecznego powrotu mówi per negationem, że życie, które znika raz na zawsze i już nigdy
nie powróci, podobne jest do cienia, nie ma żadnego ciężaru, jest martwe już w momencie narodzenia,
i jeśli nawet było piękne, straszne, wzniosłe, to jego piękno, rozpacz i wzniosłość nie mają żadnego
znaczenia. Nie musimy przyjmować go do wiadomości, podobnie jak nie przyjmujemy do wiadomości
wojny między dwoma państwami afrykańskimi w czternastym wieku, która w niczym nie zmieniła
oblicza świata, mimo że zginęło w niej w niewypowiedzianych męczarniach trzysta tysięcy Murzynów.
Czy wojna dwóch państw afrykańskich z czternastego wieku stałaby się czymś innym, gdyby miała
się powtarzać w nieskończoność? Tak: stałaby się trwałym, niewzruszonym elementem rzeczywistości, a jej
głupota byłaby nieodwracalna.
Jeśli sekunda naszego życia miałaby się powtarzać w nieskończoność, bylibyśmy przykuci do
wieczności jak Chrystus do krzyża. Takie wyobrażenie jest straszne. W świecie wiecznego powrotu na
każdym geście kładzie się ciężar nieznośnej odpowiedzialności. Dlatego też Nietzsche nazwał ideę
wiecznego powrotu najcięższym brzemieniem (das schwerste Gewichf).