Bóg dał Abrahamowi tak długo wyczekiwanego syna, spełnił jego najgorętsze życzenie, po to by potem mu go odebrać.
Albowiem co człowiek chętnie chciałby mieć, bądź to cielesnego, bądź to duchowego, przeboleje to jednak i wyrzeknie się dla Boga, to wszystko odnajdzie w Bogu, tak jak gdyby to posiadał i chętnie się tego wyzbył; albowiem człowiek dla Boga powinien chętnie pozwolić pozbawić się wszystkich rzeczy i w miłości i z miłości zrzec się i zrezygnować ze wszelkiej pociechy www.ugrewicz.internetdsl.pl/eckhart/rozdzial10.html.
To wydarzenie z Abrahamem i Izaakiem według mnie obrazuje te słowa. Przez to , że wola Abrahama zgodziła się oddać Izaaka Bogu, Bóg mu oddał Izaaka.
Nie powinien człowiek ten mniemać, że przez to utracił łaskę; albowiem co człowiek chętnie oddaje z miłości, to zostanie mu dane o wiele szczodrzej, jak powiedział Chrystus: "Kto dla mego imienia opuści (...) stokroć tyle otrzyma"www.ugrewicz.internetdsl.pl/eckhart/rozdzial10.html.
Po tym zdarzeniu Abraham odzyskując Izaaka stokroć tyle otrzymał.
Gdyby nie usłuchał woli Boga, według mnie stracił by Boga i syna.
Jakie może być to podobieństwo do ludzi, którzy bezpowrotnie tracą dziecko, mimo iż ufają Bogu i są mu posłuszni? – jeśli wierzą w nieśmiertelność duszy i zgadzają się z wola Boga to Bóg „zwraca” życie ich dziecka ( w sensie wiary w życie dziecka w Królestwie Bożym ) i wynagradza im po stokroć. Gdy nie godzą się z wola Boga, tracą dziecko i Boga.
Morderstwa nic nie usprawiedliwia, przecież jest przykazanie Boże „ nie zabijaj” albo :
Na pytanie, jakie jest pierwsze przykazanie, Jezus odpowiada: "Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych" (Mk 12, 29-31).
A czy usprawiedliwia morderstwo wojna? – według mnie nie usprawiedliwia, tylko nie wiem co bym zrobiła, gdyby mnie pod obowiązkiem służby ojczyźnie na tą wojne wysłali..
Co mnie jeszcze zastanawiało w gnostycyzmie, to dostęp ludzi do gnozy.
Jedyną drogą do zbawienia jest zdobycie tajemnej wiedzy (gnosis); posiada ją wybraniec Boży, a więc ktoś, kto pozostaje w łączności z Bezimiennym Bogiem. pl.wikipedia.org/wiki/Gnostycyzm
Chodzi mi o to, że są ludzie, których rozwój duchowy nie interesuje.
Bierne przeżywanie życia to dla mnie ślizganie się po powierzchni, po znanym, namacalnym terenie. Szukanie doktryny to już jest krok w głąb siebie, gorzej gdy ktoś wcale się nad tym nie zastanawia.
Dla kogo gorzej?
Jeśli dla nich nie istnieje coś takiego jak nieśmiertelność duszy, czy życie po śmierci, to są nieświadomi tego, że może być dla nich „gorzej”. Nie są według gnostyka „wybrańcami Bożymi”.
No właśnie, co z nimi?
Mi pozostaje modlitwa za takiego człowieka, prośba do Boga o łaskę wiary dla niego.
Gnoza przynosi człowiekowi wewnętrzne rozpoznanie sieci biologicznych, socjologicznych i kosmologicznych uwarunkowań, w których żyje, iluzji "ja" napędzanej poprzez identyfikację ze światem materii. Gnoza jest także postrzegana jako siła umożliwiająca wyrwanie się z tej sieci.
W gnostycyzmie taki człowiek pozostaje sam ze swoim iluzorycznym życiem doczesnym, uwikłany w tą sieć, bez możliwości wyrwania się z niej, bo nie ma świadomości, że w nią wpadł.